W Świecie Drugim i Pół
artykuł czytany
2368
razy
Pojedyncze ruiny napotykamy co kilkadziesiąt, a nawet kilkaset metrów. Dżungla jest wykarczowana tylko na Gran Plaza, gdzie stoją dwie wielkie piramidy. Miasto jest bardzo obszerne, więc ani się obejrzeliśmy, kiedy wybija godzina obiadu. Wychodzimy z dżungli i idziemy do jadłodajni ,,Tikal". Potrawa z warzyw o nazwie ,,Vegetariano" kosztuje tu 35 śmiesznych, a kawa z mlekiem - sześć.
Wracamy do lasu i już pod sam koniec zwiedzania znajdujemy jeszcze jedną, niesamowicie wysoką piramidę. Wspinamy się na samą górę po czymś pośrednim pomiędzy schodami a drabiną. Podziwiamy bezkresną, przypominającą zielony ocean dżunglę. Ponad wierzchołki drzew wystają czubki najwyższych, pojedynczych piramid. Wychodzimy z dżungli. Jak zwykle jestem wykończony upałem i wilgotnym powietrzem. Za cztery śmieszne kupuję od indiańskiej dziewczynki szklankę kruszonego lodu, nasączonego sokiem z limonki. Przynosi ulgę.
Wracamy do Flores. Znajdujemy kolejny sklep z ciuchami i pamiątkami. Ania kupuje śliczną spódniczkę Majów, a ja T-shirt z wizerunkiem ssaka, tym razem takiego z bardzo długim ogonem. Płacę 50 śmiesznych. Na kolację idziemy do naszej ,,Księżniczki Majów". Kiedy chcemy płacić, kelner bez pytania przynosi nam nie tylko rachunek, ale jednocześnie kartę dań i kalkulator. Ma szczęście, bo tym razem myli się na swoją niekorzyść.
Zatrzymuje nas wojsko
Z Anią i Iloną idziemy do Santa Eleny, sprawdzić o której godzinie rano odjeżdżają autobusy do Bethel. Zaraz za mostem wkraczamy w inny świat. Biegnąca przez Santa Elenę ulica jest ciemna i zaśmiecona. Nie ma też chodnika. Nie wygląda zbyt bezpiecznie. Ania jest doświadczoną podróżniczką; zjeździła m.in. Peru, Zambię i Malawi. Pytam jej, czy jej zdaniem jesteśmy już w Trzecim Świecie. Ania po namyśle zaprzecza. ,,W Drugim i Pół?" - dociekam. ,,To już prędzej".
Po pół godzinie docieramy do dworca. Uzyskujemy tam sprzeczne informacje. Według mężczyzny, który sam nas zaczepia, mamy busik o godzinie 8.00. Ale lekko zawiany facet nie budzi naszego zaufania. Z kolei panienka z okienka twierdzi, że autobus odjeżdża o 6.00. Trzeba więc znów wstać przed 5.00...
Rano docieramy na dworzec przed 6.00 i kupujemy bilety do Bethel po 35 śmiesznych. Autobus odjeżdża o czasie. Po drodze dwa razy zatrzymuje nas wojsko. Żołdacy coś mówią szybko i niewyraźnie, a na skutek tej przemowy wszyscy gwatemalscy mężczyźni wysiadają. My zostajemy w wozie, bo przecież nic nie rozumiemy.
,,Co ci żołnierze im robią?" - pyta Dorota, która ma gorszy widok z okna niż my. ,,Biją kolbami" - pozwalam sobie na ryzykowny, jak na Gwatemalę, żart. ,,Kolbami kukurydzy, oczywiście" - dodaje Ania. Dowcip nie do końca surrealistyczny - kukurydza to podstawowe zboże w Ameryce Łacińskiej.




Przeczytaj podobne artykuły